Wszystko dla mojej matki – Olka (Zofia Domalik) ma siedemnaście lat. Za ciągłe ucieczki z domu dziecka, sąd umieścił ją w zakładzie poprawczym. Pewnego dnia spotyka tam Andrzeja (Adam Cywka) i Irenę (Jowita Budnik). Gdy dowiaduje się, że mieszkają blisko jej dawnego domu rodzinnego, wymusza, by zabrali ją na wakacje. Dla niej to szansa, by wreszcie dowiedzieć się więcej o swojej matce. Bez wątpienia nie wie jeszcze, jak ogromną cenę za to zapłaci…
Debiut fabularny znakomitej dokumentalistki Małgorzaty Imielskiej („Obrazy z fabryki śmierci”, „Wytrwałość”) porusza się w świecie doskonale nam znanym. Poprawczak, patologiczne relacje nieznających litości młodocianych przestępców, cynizm wychowawców, do tego wszechobecne molestowanie seksualne. W tym piekle niewyobrażalnego okrucieństwa, bo dokonywanego na wrażliwości 17-letnich dziewczyn, które z zagłuszania w sobie odruchów solidarności i empatii uczyniły wyścig, jedna z nich się buntuje.
Z pewnością całe życie Oli, granej wspaniale przez Zofię Domalik, opiera się na pragnieniu odnalezienia matki i powrotu do domu, którego nigdy nie miała. Nic, żadna tragedia nie jest w stanie jej złamać, a wewnętrzna determinacja zostaje wyrażona jej morderczym treningiem biegowym. Imielska, wchodząc z kamerą do jej duszy, opowiada jednocześnie o relacjach rodzinnych we współczesnej Polsce. Bez wątpienia tej zakłamanej, zbanalizowanej i wyidealizowanej przez media społecznościowe sielance, okazującej się w jej filmie jedną wielką traumą. Może to nie jest przyjemne, może kogoś zaboli, na szczęście reżyserka rozumie, czym jest nadzieja i nigdy jej nie gasi.